Urokliwy grecki Kos

Z racji tego, że podróżom nigdy nie odmawiam, już po raz trzeci od początku tego roku, wyjechałam z kraju. Tym razem wybory dokonywała moja rodzinka i stanęło na wyspie Kos.



Urok wyspy Kos 🌄

Kos to niewielka grecka wyspa zwana "egejskim ogrodem", leżąca na Morzu Egejskim u wybrzeży Turcji w archipelagu Dodekanez. Słynie z turkusowego morza, zielonych wzgórz oraz miasteczek ze starożytnymi ruinami. Z racji pobytu początkiem sezonu, na przełomie kilku dni miałam możliwość zaobserwować przemianę pogody z chłodnych wieczorów w upalne noce, a także, dzięki niewielkiej ilości ludzi i turystów - mogłam spokojnie zgłębiać uroki wyspy.
Zazwyczaj jako człowiek imprez i dużych miast, kameralne miejsca nie powinny być dla mnie zadowalające, jednak po dwóch latach mieszkania w Warszawie, naprawdę doceniam teraz odosobnienie, cisze i spokój. Ostatni raz byłam w takim miejscu na obozie konnym, o którym możecie przeczytać tutaj. 📝

Kos wywarł na mnie tym większe wrażenie i za to go najbardziej polubiłam - za to poczucie bycia częścią natury na tym przepięknym skrawku ziemi z cykadami jako muzyką w tle. 








Mój Sovereign 🏩
Sovereign, czyli po polsku "władca", zgodnie ze swoją nazwą, zawładnął moim sercem. To szczególnie dzięki niemu miałam poczucie bliskości natury. W promieniu 2 km od hotelu nie było nic. Kilka domów, stadnina koni i pola pełne krów. Możecie sobie to wyobrazić? To cudowne odcięcie od świata? Na początku wydawało się to dla mnie być uciążliwe, jednak ta lokalizacja nadała tylko uroku całemu pobytowi. Jego klasyfikowane 5 gwiazdek nie mijało się z prawdą. Codzienne animacje i wieczorne show zapewniało rozrywkę, jedzenie było pyszne, a prywatna plaża i baseny czyściutkie. Zaskakującą kwestią był natomiast fakt, że większość gości to byli Polacy. Znaczną część stanowili również Czesi, Anglicy i Szkoci.







Rodzinne wakacje 👪
Rok temu stwierdziłam, że nigdzie więcej z rodzinką nie jadę (post), jednak kobieta zmienną bywa i zew podróży bywa silniejszy niż cokolwiek innego. Poza tym, z każdym rokiem coraz rzadziej zjeżdżam do domu, by spędzić czas z rodziną. Stwierdziłam w takim razie, że to dobra okazja, by spędzić z nimi więcej czasu. I tak też się stało. Tym razem, by uniknąć większych nerwów, znikałam na całe wieczory i noce, by móc pobawić się jako 21-latka, którą już jednak jestem, a dnie spędzałam z rodzinką, dzięki czemu panowała idealna równowaga.



Moja codzienna Kardamena 🌆
Teoretycznie nasz hotel położony był w Kardamenie - najładniejszym kurorcie na całej wyspie. W praktyce, do miasta mieliśmy 2 km, czyli jakieś 25 min spacerkiem. Samo miasteczko ma swoją magię - niewielki port, promenada i wąskie uliczki pełne sklepików, barów i restauracji. To tam spędziłam najwięcej czasu i prawie wszystkie noce. Jeśli zdarzy się wam tam być, pozdrówcie właściciela Why Not Bar od Karoliny od Rico z Polski 😍









Nisyros wyspą wulkanu 🌋
Korzystając z oferty biura TUI, wybraliśmy się na wycieczkę na wyspę Nisiros. Jest to niewielka wyspa wulkaniczna, mająca około 50 km2. Na sam początek dopłynęliśmy statkiem do portu w Mandraki - jedynego miasta na wyspie, które ma w sobie "to coś". Mimo, że jest malutkie, ma w sobie czar. Kaskadowo ułożone domki w pastelowych kolorach, wąskie uliczki i zachwycająca czarna plaża to obraz, który jawi mi się przed oczami na wspomnienie tego miejsca. Mieliśmy też okazje zobaczyć inną osadę, jaką jest zamieszkana przez 46 ludzi ❗ Nikia. Przypomina nieco Mandraki, z taką różnicą, że jest położona na wzniesieniu, dzięki czemu rozpościera się z niej widok na prawie całą panoramę wyspy i jej krateru. I właśnie głównym celem podróży był ten krater Stefanosa, czyli
czynnego wulkanu. Odór siarki, gorąca para ulatniająca się z dziur w powierzchni ziemi i duszący kaszel od wulkanicznych pyłów to teoretycznie negatywne aspekty, ale jednak rzecz, którą warto przeżyć. Niecodziennie ma się przecież okazję przebywać w kraterze wulkanu. 



Mandraki

Mandraki

Mandraki

Mandraki

Mandraki

Mandraki

Mandraki


Nikia


Nikia

Krater wulkanu Stefanos



Autko 🚗

Aby nie zdawać się tylko na wycieczki z biura, po raz pierwszy, podczas pobytu za granicą, wypożyczyliśmy samochód. Możliwe, że miał tu coś do gadania mój zew podróżnika, który do głosu zaczął dochodzić po pierwszej samotnie zorganizowanej podróży. W ten sposób udało mi się przekonać rodzinkę, że nie ma nic lepszego niż zwiedzanie indywidualne, na własną rękę, a nie biegając jako grupa wycieczkowa po niekoniecznie interesujących miejscach.
Co do samego wypożyczenia - naprawdę polecam. Jest bardziej opłacalne niż wycieczki, auta są zadbane, a ubezpieczenie w cenie. Prawdę mówiąc, auto podstawiono nam pod hotel, a po dwóch dniach Pan przyjechał je zabrać, nawet nie sprawdzając, czy coś z autem się nie stało.

Kia może nie była demonem prędkości, ale świetnie dawała sobie radę na kosowych drogach i umożliwiła nam zobaczenie całej wyspy.
 





Kos z plażami marzeń 🌅

Dzięki naszej Kii, mieliśmy możliwość pojeździć po okolicznych plażach, każdej innej od drugiej. Jednego dnia widzieliśmy p
iaszczystą plażę w Tigaki z pobliskim jeziorem Alikes, przy którym można spotkać flamingi (nam się niestety nie udało 😥), a kolejny dzień poświęciliśmy wybrzeżu Kefalos. Zatrzymaliśmy się na Paradise Beach, Camel Beach i Agios Stefanos. Największe wrażenie zrobiła na mnie Camel Beach, do której trzeba było zejść spory kawałek w dół zbocza, ale widoki były tego warte. Ulokowana nieco ustronnie i otoczona skałami, ta plaża to spełnienie najskrytszych marzeń. Najwięcej czasu spędziliśmy jednak na Agios Stefanos - plaży słynnej z ruin bazyliki. Oprócz kolumn, jeśli dobrze się przyjrzało, dało się zauważyć mozaiki podłogowe zachowane z V wieku n.e. Niegdyś bazylika była połączona mostem z wysepką Kastri. Obecnie na ten skrawek lądu można dotrzeć łódką, my jednak wybraliśmy trudniejszą opcję - dopłynęliśmy tam wpław. 

Tigaki Beach                                                                                   Jezioro Alikes

Camel Beach                                                           Paradise Beach


Agios Stefanos Beach


Droga na wyspę Kastri, którą udało mi się pokonać wpław

Górska Zia 🏔
Oprócz plaż, wybraliśmy się też w góry, a konkretnie do malowniczej wioski Zia. Słynie ona z przepięknych zachodów słońca, podczas których zjeżdżają się wszystkie wycieczki, przez co my zdecydowaliśmy się na zwiedzanie poranne. Dzięki temu ominęły nas tabuny dzikich turystów i samotnie mogliśmy się rozkoszować krajobrazami i pobytem w Natural Park of Zia. Teoretycznie to tylko jakby zoo z sarnami, osiołkami, czy żółwiami, ale widoki i huśtawki z hamakami znajdujące się w najwyższym punkcie parku sprawiają, że to miejsce, w którym chce się spędzić jak najwięcej czasu.





Pamiątki z wyspy Kos 💍
Za urok Kosu nie odpowiadają tylko krajobrazy i spokój, ale także ludzie. Po raz kolejny jestem zachwycona obcokrajowcami. Pewnie to zasługa niewielkich miejscowości, ale wszyscy ludzie się tam znają, typowe dla nich jest też zostawianie kluczy w drzwiach, by sąsiedzi mogli wejść, kiedy chcą. Każdy z każdym się wita i choć na chwilę przystaje, by zamienić kilka słów. Dla mnie osobiście jednak, jedną z najmilszych rzeczy był prezent od ulicznego jubilera. Spacerując uliczkami Kardameny, napotkałam jego stoisko. Gdy zauważył, że przyglądam się jego wyrobom, wdał się ze mną w rozmowę po (UWAGA❗) - polsku! Po czym z kawałka metalu, zrobił mi pierścionek z literą K - jak Karolina. Co było jeszcze dziwniejsze - nie oczekiwał za to żadnej zapłaty. Natomiast kolejnego dnia, podczas zwiedzania miasta Kos - jeden z przechodniów wręczył mi małego kwiatka, pasującego idealnie, by wpiąć go sobie we włosy.




Zakochaj się w Grecji 💘
Nie wiem, co takiego ma w sobie Grecja, ale to mój drugi pobyt w tym kraju i po raz kolejny wracam z mętlikiem w głowie i wakacyjną miłością. 3 lata temu wyspa Korfu, teraz - Kos.
Na zawsze jednak zapamiętam nocne spacery po plaży w towarzystwie czerwonego księżyca, który stawał się żółtym,a następnie odprowadzał nas do Kardameny, by powrócić następnego dnia, kontynuując tradycję. I nigdy też nie zapomnę mojego czarnucha Rico, który sprawiał, że każdy dzień był lepszy od poprzedniego. Prawda jest taka, że nigdy nie wiemy, gdzie spotkamy kogoś kto tak do nas pasuje - ma podobne zainteresowania, zbieżny charakter, przy którym czujemy się tak, jakbyśmy znali się od lat i chcemy spędzać z nim jak najwięcej czasu. Rzeczywistość jednak nie jest czasem tak prosta i przyjemna, a niektóre rzeczy mogłyby się zdarzyć, ale nie w tym życiu.




Greckie koty 😸
Kwestią przyzwyczajenia jest już, że do jakiego państwa nie pojadę, obecność kotów na ulicach jest czymś normalnym. Dawniej myślałam, że to typowe tylko dla Egiptu, gdzie kot jest zwierzęciem świętym. Ale nie! Okazuje się, że i tutaj te urocze puchowe kluski są na każdym kroku. Spowodowane jest to pogodą sprzyjającą ich rozmnażaniu, stąd ta liczebność. Jako że większość z nich to zwierzęta bezdomne, dobrze było widzieć, że co kawałek stały miski z jedzeniem i wodą.
W końcu w erze turystów dokarmiaczy, łatwo zagubić naturę łowcy.






Podsumowując, to były naprawdę udane wakacje, zwiększające listę moich doświadczeń, dające spokój i zmieniające moje podejście do turystycznych kurortów.
Najbliższy planowany wyjazd - Tajlandia końcem sierpnia. Życzcie mi powodzenia w zaplanowaniu wszystkiego - w końcu to trip na cały miesiąc
😱
A jak spędziłam czas na Kosie - na filmiku poniżej ⏬




P.S. Autorem wszystkich moim zdjęć jest moja mama, dla której ogromny szacunek za umiejętności i wielkie podziękowania z mojej strony za naprawdę udane zdjęcia 💞📷

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#Litwa - wyścig z czasem podczas koronawirusa

Każdy ma swoje granice wytrzymałości w życiu. Ja do swoich dochodzę, gdy zbyt długo siedzę w jednym miejscu. W ten sposób, pomimo nadciąg...

Copyright © Z życia Szwatki podróżniczki , Blogger