Szkocja jakiej nie znacie

Pierwsza rzecz - jest mi niezmiernie przykro, bo po zmianach współpracy bloggera z Google+, zniknęły wszystkie komentarze licząc od 3 posta i nie pamiętam już kto i co pisał 😭
Druga kwestia - nie zwalniam tempa i ciągle tu powracam, tym razem z kolejną odbytą podróżą!


Arthur's Seat (Edinburgh)
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Wybór kraju
🌍
Pomysł Szkocji narodził się końcem zeszłego roku, gdy razem z moją przyjaciółką Patką analizowałyśmy podróż do Tajlandii na miesiąc (plan oczywiście nie uległ zmianie, niedługo kupujemy bilety). Sprawa wyglądała tak, że nigdy nie organizowałyśmy wyjazdu same, więc pierwszy raz, tak daleko, na miesiąc, byłoby skokiem na głęboką wodę. Stąd pojawiła się Szkocja - moje dwie przyjaciółki tam mieszkają i często bywają, więc zaproponowały, byśmy tam pojechały na nasz pierwszy wypad organizowany na własną rękę.






Edynburg miastem jak z filmu 🏙

Pierwszym przystankiem w naszej podróży był Edynburg, gdzie z lotniska odebrała nas moja przyjaciółka Monia i zawiozła do Uli - naszej wspólnej przyjaciółki, u której wraz z Patsoną spałyśmy przez cały wyjazd.
Pierwszego dnia, Monia jako nasz przewodnik, zabrała nas do uroczego Dean Village z pięknymi rezydencjami i rzeką Leith. Idąc Princess Street trafiłyśmy na Calton Hill, gdzie podziwiałyśmy panoramę Edi i wywiało nas w cztery strony świata. Następnego dnia pospacerowałyśmy po Princess Street Garden i odwiedziłyśmy National Museum of Scotland. Zobaczyłyśmy Edinburgh Castle a także Palace Holyrood idąc Royal Mile. Zachód słońca spędziłyśmy w Cramond nad morzem. Kolejny dzień zaczęłyśmy wizytą w Writer’s Museum i u Bobbiego na Greyfriars Kirkyard. Z puntu widokowego The Vennel na zamek trafiłyśmy na Grassmarket i poszłyśmy się wspinać na Arthur’s Seat. Tym razem wieczór spędziliśmy razem z Ulą i jej chłopakiem Shaunem w Queensferry. Ostatni dzień w Edi spędziłyśmy wspinając się w Pentland Hills w poszukiwaniu włochatych krów. Niestety, krówek nie było, ale chociaż miałam okazje popatrzeć na tutejsze konie.
Edynburg uwiódł mnie jednością architektoniczną, tak typową dla Szkocji i Wielkiej Brytanii. Wszystko do siebie tam pasuje i ma swój klimat. Jest jak scenografia wyjęta z filmu zachęcająca do tworzenia dzieł sztuki. Patrząc na tamtejsze szkoły wyglądające jak Hogwarty nie dziwię się skąd pojawił się pomysł do stworzonego tła do Harry’ego Potera’a.



Lotnisko
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Ulice Edynburga                                                                                                                                                                                Writer's Museum
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)



Princess Street Garden
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                            Fot: Monika Kurnicka (@mauanaa)

                      Calton Hill
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                                                                                                                                                               

Cramond                        


Cramond                                                                                            Queensferry

Pentland Hills
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                 Modelka: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Arthur's Seat
Fot: Monika Kurnicka (@mauanaa)

                                                                                                                                                                                                 Dean Village
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Queensferry                                                                                                Holyrood Palace

The Vennel Point                                                        Rooftop Terrace at the National Museum of Scotland 
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                             



Arthur's Seat


Pentland Hills                                                                                                    Cramond


Aviemore i Cairngorms National Park, czyli jak przeszłyśmy 25 km 🏃
W drodze z Edynburga do Inverness, zatrzymałyśmy się w Aviemore, by móc zobaczyć największy park narodowy Wielkiej Brytanii. Walizkę zostawiłyśmy na dworcu i ruszyłyśmy w las.
Piękny, różnorodny i lesisty park pełen jezior, zaskoczył nas dodatkowo zaśnieżonymi górami widocznymi na horyzoncie. Na początek poszłyśmy nad Loch an Eilein mijając po drodze Lochan Mor. Dalej zmierzając ku Loch Morlich natknęłyśmy się na pastwiska uroczych jeleni i Lochan Deo. Loch Morlich będące czwartym jeziorem, które widziałyśmy w Cairngorms zauroczyło nas najbardziej. Ogromna tafla wody, z plażami i widokiem na ośnieżone szczyty była najlepszym możliwym celem podróży. Jako że słońce chyliło się ku zachodowi, idąc przez Glenmore Forest Park wróciłyśmy z powrotem do Aviemore, zabrałyśmy walizkę i wsiadłyśmy do autobusu jadącego do Inverness.


Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                                                                                   

Loch Morlich
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                                                                                                                                                    


Loch an Eilein
                                                                                                                                                                                                              Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)



Inverness miastem kościołów i spokoju 🌉
Jeśli szukacie miejsca na naładowanie energii i chwile odsapnięcia od miejskiego biegu - to miasto nadaje się idealnie. Przypomina polskie miasteczka wypoczynkowe z deptakiem, kamieniczkami i uroczymi sklepikami. Wzdłuż ciągnie się rzeka Ness, mamy też dziesiątki kościołów oddalonych od siebie czasem o 10 metrów, a także dostęp do morza i widok na wzgórza. Po przejściu ponad 25 km w Aviemore, małe, ciche i spokojne Inverness było idealne na regenerację.
Przyjechałyśmy, gdy było już ciemno, ale mimo, że na ulicach nie było prawie nikogo, miasto było oświetlone lampeczkami, niczym w bajce. Quest house, w którym spałyśmy również był strzałem w 10. Ładny pokój, wspólna jadalnia i kuchnia umożliwiły nam zrobienie każdego posiłku i wyczekiwanego prania. Kolejny dzień byłby leniwym odpoczynkiem, ale to my, więc już rano ruszyłyśmy na zamek, wieżę widokową i do portu, a po obiedzie poszłyśmy zobaczyć Ness Islands położone na rzece Ness (tej samej, która płynie do Loch Ness). Z Inverness miałyśmy też wykupioną wycieczkę na Isle of Skye.





Carnac Point                                                                                                                                                                             Ness Islands
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)
Wyspa Skye - wyspą marzeń 🌄
Ta mistyczna wyspa od zawsze kusiła mnie swoim bajkowym krajobrazem. Malownicze zamki, góry, skały, klify, wrzosowiska i jeziora, to pochód widoków, których nie da się opisać słowami. Niewielka ilość ludzi i zabudowań sprawia, że pola są pełne owiec i krów, a po łąkach spacerują czerwone jelenie. Miałam też możliwość spełnienia swojego marzenia - w końcu widziałam i miałam możliwość pogłaskać włochatą krowę, typową dla HIghlandów zwaną Highland Cow (tę, którą szukałyśmy po Pentland Hills).
Na początku zatrzymaliśmy się przy Loch Ness i ruinach Urquhart Castle, a potem uwiedzeni pięknem Loch Cluanie w promieniach słońca, zrobiliśmy postój i tam. Eilean Donan Castle - najsłynniejszy zamek Szkocji, widzieliśmy z dwóch perspektyw. Kolejny przystanek był już bezpośrednio po pokonaniu mostu, na wyspie, w miejscowości Kyleakin. Gdy tylko horyzont pokryły góry, oczy mogliśmy nacieszyć Red Cuillins’ami, by następnie powspinać się po Black Cuillins’ach. Po Patrycjowej (kocham Cię ❤️) kąpieli w błocie, pojechaliśmy na Old Man of Storr, Kilt Rock, a później ganiałam za owcami pod Quiraing. Popołudnie spędziliśmy w Portree - największym mieście wyspy z klimatycznym, kolorowym portem. Na sam koniec stanęliśmy nad Loch Carron, by powrócić w końcu do Inverness.
W tym miejscu chciałabym ogromnie podziękować WOW Scotland Tours, które zapewniło nam te atrakcje i zorganizowało tę wycieczkę.



Black Cuillins
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                                                                                                                   

Portree


                                                                                                                                                                                                Loch Cluanie
                                                                                                                                                                                                              Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Kilt Rock                                                                                                       

Quiraing

Old Man of Storr

Highland Cow


Glasgow mieszanką architektury 🌇
Po powrocie ze Skye do Inverness, wsiadłyśmy w autobus i ruszyłyśmy do ostatniego miasta na naszej trasie. Najbardziej europejskie ze wszystkich wcześniejszych, pełne nowoczesnej, jak i starodawnej zabudowy. Po zameldowaniu w hotelu, zwiedzanie zaczęłyśmy od Kelvingrove Park, by przejść do ogrodu botanicznego z Kibble Palace. Po parkach, odwiedziłyśmy University of Glasgow - najpiękniejszy uniwersytet jaki widziałam. Z czystym sumieniem stwierdzam, że zakochałam się w tamtejszych uniwersytetach, w tym pięknym potężnym gmachu, jak i University of Strathclyde, który przypomina modernistyczny ośrodek biznesowy. Po zrobieniu obiadu w kubku i czajniku elektrycznym (nie pytajcie 😂) poszłyśmy na George Square, a później do Glasgow Cathedral i Necropolis. Ku uczczeniu ostatniej nocy w Szkocji, wieczorem wybrałyśmy się do Gin71 - klimatycznego baru, gdzie piłyśmy chyba najlepsze giny w życiu (i najdroższe 😅). Nasz ostatni dzień był dniem muzealnym. Pierwsza była Gallery of Modern Art, by później zachwycić się wnętrzem i wystawami w Kelvingrove Art Gallery and Museum. Aby mieć za sobą każdą rzecz z typowych pocztówek, spontanicznie poszłyśmy też zobaczyć The Hydro i SEC Armadillo. Po obiadku w Taphouse (polecam Mac House Dog’a - połączenie Mac&cheese z hot dogiem nigdy nie pomyślałabym, że będzie tak dobre) ruszyłyśmy na lotnisko kończąc dziesiąty i ostatni dzień naszego pobytu w Szkocji.



University of Glasgow

Univeristy of Glasgow
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Kibble Palace                                                                        George Square

Kibble Palace
Modelka: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

                                                                                                                                                                                                                             Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Univeristy of Strathclyde


Necropolis
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                               Modelka: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Kelvingrove Art Gallery and Museum


„Pochmurna” Szkocja, nie taka pochmurna 🌞
Szkocja jako deszczowa, wietrzna i pochmurna kraina, nie zapowiadała się być cudownym celem na marzec. Pozdrawiam w tym momencie też ludzi, którzy odradzali nam wyjazd w tym terminie. Bo uwaga! Los lubi płatać figle! Piękny, tajemniczy kraj, pełen magii, zamiast oczarować nas mglistym krajobrazem, ku zdziwieniu również tubylców, podarował nam całe 10 dni cudownej, słonecznej pogody. Oczywiście, żebyście nie byli zbyt rozczarowani, pokropiło przez 5 minut pierwszego i ostatniego dnia, i trochę powiało. Nie mogłyśmy jednak na nic narzekać, w końcu takie są uroki Szkocji.


Grassmarket (Edinburgh)                                 Urquhart Castle & Loch Ness

Edinburgh                                                                                        Portree

Urquhart Castle & Loch Ness                                                     Eilean Donan Castle

Calton Hill                             
                                                                                                                    Fot: Monika Kurnicka (@mauanaa)


Szkocja w zgodzie z naturą 🐑
Kolejną kwestią, którą pokochałam w Szkocji, jest ilość wolnej przestrzeni i naturalnego środowiska. Mnóstwo pastwisk, łąk i zwierząt. Nie wiedziałam, że ten kraj jest aż tak rolniczy, pełno tam owiec, krów i koni. A terenów do jazdy mają wiele i to tak zachwycających, że aż im zazdroszczę. Mam wrażenie, że co druga osoba ma też psa. Ludzie wyprowadzali ich po naście po wzgórzach Pentland, a w restauracjach są witane z radością i miską przysmaków. Właściciele nie mają też obiekcji co do głaskania, więc można bawić się z psiurkami do woli.


Pentland Hills

Isle of Skye

Cairngorms National Park

Szkocja krainą whisky, cydrów i paczkowanego jedzenia 🍺 
Rzeczą, której będzie mi bardzo brakować (oczywiście oprócz widoków) jest ALKOHOL. Wybór cydrów, ginów i drinków w butelkach jest oszałamiający, a jedno lepsze od drugiego. Gin grapefruitowy, cydr jabłko-karmel, czy kopparberg truskawkowy to tylko kilka z moich must have pozycji. Czekam z wytęsknieniem aż będą dostępne w Polsce.
Rzeczą, której nie będzie mi brakować jest natomiast widok paczkowanego jedzenia. Do pobytu w Wielkiej Brytanii, nie rozumiałam skąd problem z nadwagą u Brytyjczyków i że wszystko da się spakować i zamrozić. Naleśniki, pancake, sałatki, krojone owoce w kubkach, nawet całe śniadania i obiady złożone z ziemniaków i mięsa. I to nie byłoby większym problemem, gdyby nie fakt, że ilość tych rzeczy znacznie przekraczała ilość normalnego jedzenia. Paczkowane chleby tostowe zajmowały całe regały, a zwykłe bułki to były dosłownie dwie półeczki. Tak samo sprawa się miała z warzywami, które nawet wyglądowo nie zachęcały do kupna. Uwierzcie mi, że w tym aspekcie, z radością powitałam moją Biedronkę po powrocie.


The Steading (Pentland Hills)                                                  Gin71 (Glasgow)
 

Szkocja krainą w górę i w dół
🏔
Przysięgam, nigdy przez swoje tyle życie, nie nachodziłam się tyle, ile przez te 10 dni. Średnio ponad 15 km i to często pod górę, zahartowało mnie, ale i wymęczyło (przestrzegam przed pytaniem, czy wypoczęłam, bo zagryzę). Nie miało znaczenia, w której części wyspy byłyśmy - wszędzie teren jest zróżnicowany wysokościowo. Ma to swój urok, szczególnie idąc po mieście. Nigdy nie nacieszysz się spadkiem terenu zbyt długo, bo za chwilę znów musisz się wspinać. Jednak największą wartość miało wspinanie się po okolicznych wzgórzach. Nic nie zastąpi widoków na panoramę miasta jakie stamtąd można dostrzec.


Arthurs's Seat (Edinburgh)

Arthur's Seat (Edinburgh)                                                                     Pentland Hills
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                                                                                                                                                                                                             

Isle of Skye
Fot: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)                                                          Modelka: Patrycja Klimczuk (@partycjaaa07 / @pstryk_photo/)

Pierwszy raz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że poznałam cały kraj, bo zwiedziłam go wzdłuż i wszerz. Szkocja na długo pozostanie w moich wspomnieniach.
Wy możecie teraz zobaczyć, jak się bawiłyśmy przez cały wyjazd w filmiku poniżej.

Włączcie jakość HD ❗
Film o Szkocji



A jeśli macie jakieś pytania odnośnie planu podróży lub kosztów jakie poniosłyśmy - dawajcie znać. Zawsze pomogę, jeśli tylko będę mogła.
A teraz cheers!
Słyszymy się już niedługo, bo za niecałe 3 tygodnie wyruszam na obóz konny 🐴

2 komentarze:

  1. G+ faktycznie narobiło bałaganu - mam nadzieję że to się jakoś ustabilizuje... Co do wycieczki - cudna! Zazdroszczę- mnie tam jeszcze nie było...jeszcze:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co zostało stracone, już nie przywrócą :( A tak poza tym to dzięki wielkie! Koniecznie musisz odwiedzić Szkocję.

      Usuń

#Litwa - wyścig z czasem podczas koronawirusa

Każdy ma swoje granice wytrzymałości w życiu. Ja do swoich dochodzę, gdy zbyt długo siedzę w jednym miejscu. W ten sposób, pomimo nadciąg...

Copyright © Z życia Szwatki podróżniczki , Blogger