#Phuket - Miesiąc w Tajlandii
listopada 27, 2019
0
3 dni
,
bangla road
,
big budda
,
co zobaczyć
,
khai nai island
,
ko phi phi
,
lords palace
,
maya bay
,
miesiąc
,
monkey beach
,
patong
,
phuket
,
promthep cape
,
tajlandia
,
tour
,
viewpoint
,
viking cave
,
wat chalong

Phuket - największa wyspa Tajlandii i jedno z najbardziej popularnych miejsc. Mówi się, że to miejsce tętni życiem, a najbardziej rozrywkowym miastem jest...
Patong - miasto na zachodnim wybrzeżu, z prawie 3 kilometrową plażą i najbardziej rozwiniętym na Phuket życiem nocnym.
PLAN
Dzień 18
Wyjazd z Krabi
Podróż do Phuket (Patong)
Bangla Road
Z longboata na prom (duży odpływ - statek nie mógł podpłynąć),
walka z falami i wspinaczka po drabinie z jednej łodzi na drugą.
Zostawiłyśmy rzeczy w kabinie i poszłyśmy na dziób rozkoszować się
wiatrem. Gdy dopływaliśmy do Phuket zaczęło akurat lać. I tak sobie
biegliśmy po statkach, na busa, który zawoził nas do hotelu do miasta na
drugim końcu wyspy - Patong.
Gdy w końcu byłyśmy w hotelu - przestało
padać, więc standardowo - przebrałyśmy się i w drogę.
Zaczęłyśmy od
kupienia kolejnej wycieczki i spaceru na Bangla Road. I jeśli Khao San
było imprezowe, to Bangla to inny stan umysłu. To połączenie Patpong i
Khao San. Otwarte kluby nocne, panie tańczące na rurach, domy
opieki nad mężami (jak wygląda ta „opieka” domyśleć się można 😏),
pokoje zabaw (takie z biczami, sznurami, wiadomo - Red Room z Fifty
Shades of Grey zawsze ma wzięcie 😈), są bary z muzyką
na żywo, uliczni tancerze, stoiska z jedzeniem, pamiątkami i czym tylko
się da, w tym propozycjami fucking show i Ping Pong show (dla
niewtajemniczonych - prostytutka wyrzuca z waginy piłki do ping ponga 🙅).
Nikt się tu nie może nudzić, co najwyżej - zmęczyć. My dopiero po 3
podejściu byłyśmy w stanie przejść tą drogą czerpiąc z tego satysfakcję i
autentycznie się bawiąc.
Nią doszłyśmy do plaży Patong i była to chyba pierwsza plaża, która niekoniecznie nam się podobała.
Dzień 19
Patong Beach
Freedom Beach
Night Market
Gdy wstałyśmy rano, znów wybrałyśmy się na plażę.
Nic się nie
zmieniło, nie dość ze brudna to widoki dookoła nie dorastały Krabi do
pięt 😥. Na dodatek strasznie wiało, a słońce było za chmurami, więc
wróciłyśmy w końcu do hotelu.
W międzyczasie przejaśniło się, więc
poszłyśmy na kolejną plażę - Freedom. I tak jak nazwa wskazuje - można było poczuć na niej wolność. Wolność od zgiełku, od ludzi, naprawdę kameralne miejsce. Ma długość około 300 m i otaczają ją drzewa i skały.
Na miejscu było wtedy może 4 osoby. Zapewne przez to, że dojście do niej
kosztowało dużo wysiłku. Niby 3 km, ale ciągle pod górkę, na koniec
ze stromym zejściem w dół przez chaszcze. Marzenie o kąpieli spaliło na panewce,
gdy dostrzegłyśmy ogromne fale i czerwoną flagę. Oczywiście,
poopalałyśmy się i co mogłyśmy to się pomoczyłyśmy (wysokie fale nadal
mnie przerażają - historia z Teneryfy 🠞patrz tu🠜 nadal siedzi w mojej
głowie).
Po powrocie do hotelu i przebraniu się - wyruszyłyśmy na nocny market i Bangla Road.
![]() |
Ulice Patong |
![]() |
Freedom Beach |
![]() |
Freedom Beach |
![]() |
Freedom Beach |
Dzień 20
Wycieczka
- Ko Phi Phi Leh:
Maya Bay
Loh Samah Bay
Pileh Lagoon
Viking Cave
- Ko Phi Phi Don:
Monkey Beach
- Khai Nai Island
Rano podjechał bus, który zawiózł nas na molo. Tam wsiedliśmy do
speedboat’a i ruszyliśmy na Ko Phi Phi Leh - wyspę, na której kręcono
film „Niebiańska plaża” z Leonardo DiCaprio, a na którą obecnie wejść nie można -zakaz wprowadzono, by pozwolić naturze na odrodzenie i nieznany jest na razie moment jej ponownego udostępnienia.
Po opłynięciu jej dookoła, przyszła kolej na Ko Phi Phi Don - wyspę o bardzo specyficznym kształcie. Dwa wzgórza skalne są połączone ze sobą wąskim, piaskowym przesmykiem z zatokami po obu stronach. Sprawia to, że nie dość, że jest różnorodna, to zapewnia wyjątkowe widoki. Mieliśmy na niej czas wolny, który wykorzystałyśmy na spacer po
plażach, gdzie przejście z jednej na drugą pokonałyśmy pół po
falochronach 😂, pół po terenie jakiegoś hotelu 😬, na który wlazłyśmy przez
ogrodzenie 💁, a na koniec promenadą do portu.
Stamtąd zabrano nas na
Monkey Beach z plażą pełną małpek. Niewielki skrawek, z milionem
turystów i biednymi zwierzątkami. To nie był najlepszy wybór jeśli
chodzi o atrakcję, ale przynajmniej starałyśmy się nie zbliżać do nich i
nie zachowywać jak część turystów, którzy momentami byli bardziej jak
te małpy niż one same.
Po tym przystanku przyszła kolej na snorkelling. Tym razem nic mi nie przeszkadzało, pływałam jak szalona i poznawałam dalsze części raf Morza Andamańskiego.
Ostatnim przystankiem była Khai Nai Island - niewielka wyspa pełna kotów, z centralnie położonym budynkiem z restauracjami. I tyle z jej rajskości.
Niestety wtedy pogoda się załamała i zaczęło lać. Gdy przestało -
porobiłyśmy trochę zdjęć, zaprzyjaźniłyśmy się z jednym z kotów 🐱 i
wróciłyśmy na łódź i do Patong.
![]() |
Ko Phi Phi Leh |
![]() |
Ko Phi Phi Don |
![]() |
Ko Phi Phi Don |
![]() |
Ko Phi Phi Don |
![]() |
Monkey Beach |
![]() |
Monkey Beach |
![]() |
Khai Nai Island |
Dzień 21
Karon Viewpoint
Windmill Viewpoint
Promthep Cape
Big Buddha
Wat Chalong
Phuket Old Town
To był dzień skutera 🛵. Wypożyczyłyśmy go za jakieś 20 zł, na trasie
jakiś pan wlał nam z lejka do baku paliwo za 6 zł (2 litry bodajże) i
pojechałyśmy dalej.
Jadąc wzdłuż brzegu podziwiałyśmy plaże i
zatrzymałyśmy się na punkcie widokowym na jedną z nich - Karon Viewpoint
na Karon Beach. Widok nie porywał, ale mimo wszystko warto było zjechać.
Na trasie wyskoczył mi też kolejny punkt widokowy opisany jako Windmill. Zgodnie z nazwą - tuż obok znajdował się wiatrak i warto było tam odbić, bo widoki były świetne. Woda w tej części ma
nieziemski kolor, trawa jest jakaś zieleńsza, a podczas naszego pobytu akurat jakiś pan latał na paralotni.
Stamtąd pojechałyśmy na Promthep Cape - najdalej wysunięty na południe punkt Phuket z zielonymi klifami i pomarańczową glebą, co w połączeniu dawało perfekcyjny efekt.
Kolejny na trasie był Big Buddha - 42 metrowa, biała statua będąca 3-cią największą w Tajlandii i najwyższą jaką widziałyśmy podczas pobytu w tym kraju. Oprócz samego Buddy, dech zapiera widok z tego punktu, bo roztacza się on na lasy i plaże będące w oddali.
Kilka kilometrów jest była za to Wat Chalong - największa i najważniejsza świątynia na Phuket. Ze wszystkich, które widziałyśmy, wyróżniała się najbardziej. Zbudowana z kilku pięter, gdzie na każdym było minimum kilkanaście dużych posągów Buddy, a ściany przy schodach pokryte były kolorowymi malowidłami, a drogę do niej wskazywały kwiaty będące płytkami chodnika.
Jako ostatnie w planie było Old Town w Phuket składające się z
głównej ulicy pełnej kolorowych kamienic, sklepów z pamiątkami i
ubraniami. Spędziłyśmy kilka godzin krążąc w jedną i w drugą stronę, po
czym na nowo wsiadłyśmy na skuter.
Patsona robiła za świetnego kierowcę, kluczyła między autami, po
Pai miała już niezłą wprawę. Wyjeżdżając z Phuket trafiłyśmy na
dziesiątki ludzi wracających z pracy i ze szkoły, więc droga wyglądała
jakbyśmy wręcz trafiły na zlot skuterów. Niezwykła frajda, być częścią
czegoś takiego.
Po drodze do Patong zajechałyśmy jeszcze do Kathu Waterfall,
niestety zaczęło się już robić późno i pogoda znów przestała dopisywać, a
szlak nie był logicznie wytyczony, więc tym razem podjęłyśmy decyzję,
by tak nie szaleć i wrócić do domu.
Przez całą drogę marzył mi się kurczak na patyku, więc po drodze specjalnie
zajechałyśmy na stoisko, gdzie pierwszego dnia zjadłyśmy najlepszego chicken stick'a na
świecie. I tak wracałam, jedną ręką nagrywając a drugą wcinając
kurczaka, zwiedzając Patong na skuterze 😂
Po oddaniu skutera, wróciłyśmy do hotelu i poszłyśmy na nocny
market, który mieścił się niedaleko naszego noclegu. To był wieczór
wspominek, alkoholu, płaczu, śmiechu i chwiejnej drogi do domu 😅
Trzeba było w końcu jakoś uczcić ostatni dzień na wyspie Phuket 🥂
![]() |
Windmill Viewpoint Promthep Cape |
![]() |
Promthep Cape |
![]() |
Big Buddha |
![]() |
Widok z Big Buddha |
![]() | |
Wat Chalong |
![]() |
Wat Chalong |
![]() |
Old Town Phuket |
![]() |
Old Town Phuket |
![]() |
Night Markets |
Nocleg - hotel
4 noce - 111 zł / 2 os.
Lords Palace to nie jakiś wybitny hotel, bardziej przypominał blok
mieszkalny, ale przy jednej z głównych ulic Patong.
To tam miałyśmy też
akcje karaluchową, gdy weszłam do łazienki i jeden z tych dziadów akurat
biegał wokół moich nóg. Tak szybko jak stamtąd wyszłam, tak już nigdy
szybko nie weszłam. Niestety, słuch o nim zaginął i do dziś nie wiemy,
gdzie się podział. Przez to przy każdym wejściu badałyśmy z Patką zasób
łazienkowy, czy przypadkiem nie wyszedł 😂
Mimo wszystko - nie narzekam. Było blisko do nocnych marketów, nie
tak daleko do plaży, a ogólne warunki były bardzo na plus. Jak na
niecałe 15 zł za noc - pałac.
![]() |
Lords Palace |
Phuket było miejscem, co do którego mam rozbieżne emocje. Pogoda
tam średnio nam dopisała, jeśli porównamy z innymi miejscami. Najlepiej
chyba wspominam wycieczkę i nasz skuterowy trip. Samo Patong natomiast
to typowe miasto rozpusty i imprez nocnych. Jeśli miałabym się tam
wybrać jako na jedyny tydzień wakacji - nie byłabym zadowolona. Ponadto
na trasie, wiele razy rzucały nam się w oczy elephant safari, gdzie
stały biedne słonie, osiodłane, czekając na turystów. Smutny to był
widok po pobycie w sanktuarium, gdzie mogły biegać, gdzie chciały, bez
zbędnego balastu na plecach.
I tak też kojarzę Phuket - jako turystyczną Mekkę dla ludzi
łaknących przyziemnych wrażeń. Dobrze było jednak poznać i taką twarz
Tajlandii.
Wy możecie zobaczyć ją o tutaj, na filmie 🠟
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz