#Khao Sok - Miesiąc w Tajlandii

Khao Sok National Park - najstarszy las deszczowy na świecie, liczy 739 km², którego sercem jest jezioro Cheow Lan. To kolejne miejsce z wielu zdjęć, które zachwyca swoją różnorodnością i widokami. Góry, dżungla, jezioro z wysepkami, bogactwo zwierząt i nietypowych roślin. To tu można spotkać tygrysy, lamparty, gibony, a nawet niedźwiedzie. Jest tu również raflezja - ogromny czerwony kwiat, który śmierdzi padliną.

Park można zwiedzać jedynie kajakiem, łódką lub pieszo. Istnieje za to możliwość nocowania na jego terenie i z takiej opcji właśnie skorzystałyśmy.

Khao Sok National Park

 

Dzień 22
Podróż do Khao Sok

Żeby się jednak do niego dostać, musiałyśmy dotrzeć do miasta Khao Sok.
Po ostatniej nocy w Phuket ciężko było wstać rano, ale się udało. Minivan przyjechał po nas pod hotel i dowiózł na przystanek, gdzie wsiadłyśmy w "stary autobus dalekobieżny". Nim dojechałyśmy do miejscowości Khao Sok, gdzie odebrał nas pickup z naszego resortu.
Po południu wybrałyśmy się na spacer do "miasta" - w sumie to bardziej jedna ciągnąca się ulica, ale w naprawdę magicznym otoczeniu. Uroku pewnie dodawał fakt, że nie było dużo ludzi. Wyglądało to trochę jak miasto duchów. Dużo pozamykanych miejsc i na ulicy może ze 3 osoby. Tym dziwniejsze było, że to właśnie tam spotkałyśmy ponownie nasze towarzyszki podróży z busa do Pai. (Taki ten świat mały 😂).
Po obejściu całej miejscowości i wykupieniu wycieczki, wróciłyśmy do domku, grać w UNO i Monopoly w otoczeniu skaczących małp nad naszymi głowami. Takie to aspekty mieszkania w dżungli 😅 

Khao Sok

Khao Sok

Khao Sok Palmview Resort



Dzień 23
2 days overnight Khao Sok lake tour

Wcześnie rano spakowałyśmy część rzeczy i zeszłyśmy do biura, gdzie podstawiono minivana, który miał nas zawieźć do parku.
Swoje pierwsze kroki postawiłyśmy na molo, z którego zabrał nas longboat. Płynąc do domków, zwiedzaliśmy okolice.
Góry wznoszące się na 1000 m n.p.m. zapierały dech w piersiach, a odgłosy lasu przypominały, że jesteśmy w samym środku przyrody, z daleka od technologii.
Właśnie, wspomnieć w tym momencie warto, że sieć umarła, jak tylko znalazłyśmy się na jeziorze i to była najlepsza rzecz na świecie. (No chyba, że liczyć fakt, że zapomniałam powiedzieć mamie o takiej możliwości i przez 2 dni umierała z nerwów 😟).
Po około 2 godzinach dotarliśmy do Smiley Lake Houses - cudownych domków na wodzie. (Opis noclegu poniżej ➡️ w rozdziale Nocleg).
Zjedliśmy obiad, rozpakowaliśmy się i był czas wolny, więc poszłyśmy popływać w jeziorze.
Zejście prosto z domku po drabinie do jeziora o głębokości 40 m i widok na okoliczne góry i dżunglę. Na zmianę padało i świeciło słońce, więc już człowiek zaczynał odczuwać czym tak naprawdę jest las deszczowy.
Po godzinie trzeba było się zebrać na wyprawę do dżungli do jaskini Nam Talu Cave. Niespodzianka była taka, że nikt nie zdawał sobie sprawy, jak ma wyglądać ten trekking. Jakie było nasze zdziwienie, gdy po wyjściu z łódki trzeba było brodzić po pas w rzece, by przejść na jej drugi brzeg. Niektórzy kombinowali tak, by się nie umoczyć, ale okazało się, że miało to mały sens. Nie dość, że zaczęło padać, to przejścia rzeczne były coraz częstsze. I tak w całym ubraniu, z plecakiem nad głową, walczyliśmy z nurtem i śliskimi kamieniami, marząc, by się nie wywalić.
Z rzeki, w błoto, z błota w rzekę - moje tubulary zaczęły wyglądać jakby przeżyły trzecią wojnę światową. Po drodze oglądaliśmy pająki, wypatrywaliśmy węży i wspinaliśmy się przez dobre kilka godzin.
Gdy padać nie przestawało i poziom wody był coraz wyższy, a podłoże coraz bardziej śliskie - przewodnik zrezygnował z dotarcia do jaskini, bo byłoby to dla nas niebezpieczne. Zamiast tego poszliśmy nad wodospad. A raczej na wodospad 😂 Nie wiedziałam, że wbrew pozorom, wchodzenie po skałach, z których ścieka woda, nie jest takie trudne.
Chociaż na początek dało się wyczuć naszą irytację, to, gdy już byliśmy cali mokrzy i brudni - humor zaczął dopisywać. Niecodziennie przecież spaceruje się po dżungli, a jednak to nowe doświadczenie i zew przygody są wspomnieniem, które zapamiętam na zawsze.
Gdy wróciliśmy do domków, mimo zmęczenia, przebrałyśmy się w stroje, wskoczyłyśmy do kajaków i powiosłowałyśmy w siną dal.
Tu pragnę nadmienić, że to był mój pierwszy raz w kajaku, pierwszy raz z wiosłem w ręce - a wszystko przyszło samo. Świetna zabawa! 🚣
Nie mogłyśmy jednak pobalować zbyt długo, bo zaczynało się robić ciemno - a przypominam - bez telefonów, GPS, latarek - wiosłowanie po jeziorze w parku narodowym byłoby średnią opcją, bo marne szanse, że całe wróciłybyśmy do domku. O ile wróciłybyśmy...
Głupi ma jednak szczęście i dosłownie w ostatniej chwili dopłynęłyśmy na miejsce. Już wychodząc z kajaku, ledwo widziałyśmy siebie nawzajem.
Szybka przebierka w to co pozostało suche (co chwile pada, wilgotność ogromna, więc możecie się domyśleć jak szybko schło pranie 🤦🏼‍♀️) i na kolację. Przy jednym stole, cała wycieczka, jak jeden mąż, dzieliliśmy się wrażeniami, rozmawialiśmy o podróżach i uwaga - odkryłyśmy, że laski z busa do Pai, które spotkałyśmy też w Khao Sok - były z nami na tej samej wycieczce 😂 Poznałyśmy też parkę z Polski, którzy spali domek obok nas.
Zmęczone, przemoczone, ale szczęśliwe, położyłyśmy się spać. 

Khao Sok National Park

Khao Sok National Park

Smiley Lake Houses

Khao Sok National Park

Khao Sok National Park

Khao Sok National Park

Smiley Lake Houses


Dzień 24
2 days overnight Khao Sok lake tour

Nowy dzień - nowe przygody. O 7 rano oczekiwano nas w longboacie. Nadszedł czas na poranne safari.
Niezwykłe doświadczenie widzieć jak cały las budzi się do życia. Ptaki, małpy, warany - było czego posłuchać. Jednak największe wrażenie robiły widoki - unosząca się mgła, zachmurzone szczyty, turkusowa woda. To tak jakby ktoś zamknął Cię w filmie Disney’a. Mimo, że pora była wczesna, zachłannie obserwowałam każdą zmianę krajobrazu.
Po śniadaniu znów był czas wolny, a potem spakowanym należało się zameldować na molo.
Pożegnaliśmy domki i udaliśmy się do kolejnej jaskini, którą tym razem można było zdobyć z łodzi - Pra Kay Petch Cave. Do oświetlenia dostaliśmy czołówki i tak ruszyliśmy na podbój nowego miejsca. Wąskie przejścia, ogromne pająki i niezwykle nacieki były warte czasu. Chociaż nie powiem, że przy łapaniu się skał, żeby się nie wywalić, nie czułam niepewności, czy nie złapie „przypadkiem” za pająka 😳 Gdy wyczołgaliśmy się bocznym wyjściem, nadeszła chwila na powrót do longboata.
Kierując się już powoli do wyjazdu z parku, zatrzymaliśmy się jeszcze przy Guillin -3 wapienne góry, które wystają z wody tworząc jedno z najpięjniejszych wizytówek Khao Sok.
To tam mieliśmy czas, by zrobić sobie wymarzone zdjęcie na czubku longboata.
Na molo czekał już na nas bus, który zawiózł nas do ostatniego punktu wycieczki - Ratchaprapha Dam, czyli ogromnej tamy, dzięki której powstało jezioro Cheow Lan.
Na punkcie widokowym zjedliśmy przygotowany dla nas lunch i ruszyliśmy do miasta Khao Sok.
W domku kontynuowałyśmy próbę wysuszenia prania (zgadnijcie z jakim efektem..), po czym wyszłyśmy ostatni raz na miasto. 


Morning safari

Morning safari

Morning safari

Pra Kay Petch Cave

Guillin

Khao Sok National Park

Ratchaprapha Dam



Nocleg - domek
3 noce - 124 zł / 2 os.
Khao Sok Palmview Resort to miejsce zarządzane przez uroczą starszą panią, która serwuje posiłki, a także oferuje wycieczki.
Po to się w sumie przyjeżdża do tego miasta. Albo kupuje się wycieczkę, albo jedzie do parku narodowego na własną rękę.
Ośrodek obejmuje wiele różnych domków, nam trafił się bliźniak. W środku łóżko z baldachimem i łazienka, przed drzwiami ganek ze stolikiem i krzesłami, a wszystko to w otoczeniu lasu.
Idealna sceneria na odpoczynek i zżycie z naturą.
Dla tych co nie mieli okazji zobaczyć małp - idealna okazja. Nam skakały nawet po dachu.




Nocleg - domek na wodzie
Wycieczka - 230 zł / 1 nocleg / 1 os.
Smiley Lake Houses to domki na terenie Parku Narodowego Khao Sok. Znajdują się bezpośrednio na wodzie i nie mają połączenia z lądem. Dostać się na nie można tylko łodzią, kajakiem lub wpław 😂
Dysponują kajakami, kamizelkami, które musisz nosić w wodzie na terenie parku i jadłodalnią.
Jest tam cisza, spokój i wszechobecna natura. Pod budynkiem pływają rybki, a na lądzie w oddali można dostrzec spacerujące dzikie świnie. I góry. To one zapewniają największą atrakcje. Żadne domki, które mijałyśmy po drodze, nie miały takich widoków, jak właśnie te Smiley.


 
Pobyt w Khao Sok był najbardziej nietypowy jeśli weźmiemy pod uwagę cały wypad do Tajlandii. Z 3 wykupionych nocy, spałyśmy tam tylko 2 razy, a większą część czasu spędziłyśmy na dwudniowej wycieczce. 
Wyjazd ten dał jednak nam wiele wrażeń i nie wyobrażam sobie, żeby opuścić ten punkt wycieczki z planu. Khao Sok to najpiękniejszy park narodowy jaki widziałam, a mieszkanie na środku jeziora brzmi jak marzenie senne. 
Trekking w dżungli po pas w wodzie, kajakowanie pierwszy raz w życiu i to w takim otoczeniu, to coś, czego się nie da zapomnieć.

Z resztą, zobaczcie sami 🠟
Enjoy! 🍻

 

2 komentarze:

  1. Kredyt na wczasy ? Nic trudnego z https://lowcachwilowek.pl/ Ja też właśnie zastanawiam się nad tym aby zacząć w jakiś sposób lokować swoje oszczędności. Może będziecie w stanie podpowiedzieć mi jakie inwestycje według was będą najlepszym rozwiązaniem na początek? Jakie macie dla mnie porady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może pożyczka na finansowanie naszych wyjazdów? Dziś można pożyczać za darmo https://www.netpozyczka24.pl/pozyczki-za-darmo-dla-nowych-klientow/ bez kosztów i opłat. Warunek to terminowa spłata zgodnie z ustaleniami zawartymi w umowie.

      Usuń

#Litwa - wyścig z czasem podczas koronawirusa

Każdy ma swoje granice wytrzymałości w życiu. Ja do swoich dochodzę, gdy zbyt długo siedzę w jednym miejscu. W ten sposób, pomimo nadciąg...

Copyright © Z życia Szwatki podróżniczki , Blogger